gnały go w świat. Był możnym, rozumnym, energicznym, a głowa jego wrzała myślami i pierś płonęła pragnieniem, które się w Jodłowéj pomieścić nie mogły.
Klotylda kończyła lat czternaście, kiedy po raz piérwszy opuściła z ojcem Jodłową, a w rok potém wszystkie prawie europejskie dzienniki opisywały szczegóły strasznego w Medyolanie pojedynku między kasztelanicem i francuzkim markizem, pojedynku, w którym piérwszy z nich poległ.
W przeddzień walki, kasztelanic wskazał przyjacielowi rozpłakaną córkę i dodał:
— Jeżeli umrę, powierzam ci ją, Edwardzie. Odwieź ją do kraju, do Jodłowéj; niech się tam po mnie mogiłą matki pocieszy.
I wtedy tylko, gdy żegnał ukochane dziecię, głos mu zadrżał i po hardém czole przebiegła chmura głębokiéj boleści.
Po śmierci kasztelanica, Edward Warski, chorą z rozpaczy Klotyldę odwiózł do kraju i opiekował się nią, tak umiejętnie i zręcznie, iż, mimo niestosowności wieku, zapanował nad wyobraźnią i wrażliwą naturą dziecka i został wkrótce jéj mężem. Powiadano ogólnie, że towarzysz zabaw młodości kasztelanica mniéj był rozkochany w jego córce, niż w dobrach, które odziedziczyła. Bądź co bądź, po dwóch latach dość smutnego pożycia, rozstali się z sobą na wieki: śmierć, zabierając ze świata pana Warskiego, dała im rozwód
Strona:PL W klatce.djvu/187
Ta strona została uwierzytelniona.