przepyszne kwiaty, a w stajniach rżały starannie karmione i doglądane wierzchowce i powozowe konie. Wydatkom tym wszystkim, podobnie jak znacznym potrzebom pani Warskiéj, wystarczała Jodłowa i kilka innych, należących do niéj, a sławnych urodzajnością, folwarków.
Na drugim dziedzińcu, oddzielonym od mieszkalnego domu i dworskich oficyn żelazném otoczeniem i nieprzejrzaną prawie ścianą jodeł, w szarym domu, przeznaczonym na mieszkanie dzierżawcy, schludnie było i porządnie, bo pan Dembowski lubił ład, a żona jego dobrą była gospodynią, ale skromnie i po szlachecku. W obszernych i wygodnych pokojach posadzki nie woskowane były, ale czerwono malowane; przed kanapami z jesionu stały stoły, pokryte siatkowemi serwetami domowéj roboty; w rogach bawialnego pokoju, na staroświeckich etażerkach, rozstawione były różnokształtne filiżanki z podejrzanéj porcelany, albo bukiety z włóczkowych, także domowéj roboty, kwiatów, chronione od pyłu szklanemi, wzdłuż i wszerz pękniętemi, kloszami. Na oknach, zamiast pomarańcz i kamelii, zdobiących dworski ganek, za firankami z białego muślinu, kwitły miesięczne różyczki, rezeda i pelargonia, a niekiedy tylko, wyniesiona z cieplarni, ukazywała się wonna datura, albo wspaniała hortensya, nielubiana przez samę panią Dembowską, bo mówiono, że kłótnią w dom wnosiła.
Strona:PL W klatce.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.