Strona:PL W klatce.djvu/285

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy widzisz, czy widzisz pani, gdzie usiadła? To dla tego, aby módz lepiéj strzelać oczyma po kościele.
— Imponuje, moja pani, nie chce obok nas usiąść.
— Niby to taka skromniutka, a dyabeł za skórą siedzi.
— Oho! albo to niewiadomo, co z niéj za ptaszek?
— Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi.
Pan Rodryg, widząc, że źle obrał punkt strategiczny, chciał uczynić rejteradę, ale już było zapóźno, bo lud ogromną masą szybko napłynął do kościoła i zagrodził drogę odwrotu młodzieńcowi. Mógł wprawdzie za pomocą łokci utorować sobie przejście ku ławeczce, w któréj usiadła pani Warska, ale żal mu było narażać na niebezpieczeństwo, zetknięcia się z siermięgami, swoję piaskową marynarkę; został więc na niefortunném stanowisku i przez cały ciąg nabożeństwa był w smutnéj konieczności prezentowania swego pięknego węzła i zapiekanéj fryzury paniom Jęczmionkowskim et compagnie.
Wkrótce rozległy się poważne akordy organów, z pod ołtarza chóralną pieśnią, uniósł się pod sklepienie kościelne śpiew księży; obłoki dymu z kadzielnic owiały obraz Najświętszéj Maryi, a lud upadł na kolana, czołami uderzając o posadzkę ceglaną. Całe zebranie zamodliło się gorąco, prócz pań, siedzących pod wielkim ołtarzem i pana Rodryga, z gracyą opartego o balustradę. Piérwszym przeszkadzały w mo-