Strona:PL W klatce.djvu/306

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.


Pytanie.



Było to już po ósmym Czerwca.
Około zachodu słońca, pani Dolewska siedziała na ganku swego mieszkania, z pończochą w ręku, gdy tuż za nią ozwał się pokorny głosik:
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
— Na wieki wieków amen!
— Pokój temu domowi!
— I temu, kto to mówi!
Po tém preludium, pani Dolewska wskazała przybyłéj, pannie Zuzannie, ławeczkę naprzeciw siebie.
— Pokornie dziękuję pani aptekarzowéj dobrodziejce — z dygami odrzekła Szeherezada — siądę, siądę, bo zmordowałam się porządnie, jadąc w taki upał i do tego prostym chłopskim wozem.
— Gdzież to panna Zuzanna była? — spytała Dolewska, przerywając sobie głośne liczenie oczek.
— A w Jodłowéj. Grodzicka mi poradziła, że-