— Śliczna osoba; mogę ci tylko powinszować wyboru.
— A! powiadam ci, Lucyanie, że nigdy nie byłem tak szczęśliwy. Co to za kobieta! Trzeba ją bliżéj poznać, aby ocenić jéj anielskie serce, jéj rozwinięty umysł. Przeszłość wprawdzie miała nieco burzliwą... słyszałeś o tém pewnie... powiedziała mi sama o wszystkiém. No, ale co mi do jéj przeszłości? Znasz pod tym względem moję teoryą. Co było, to było, a teraz wierzę w jéj prawość i dzisiejsze do mnie przywiązanie, jak w ewangielią. To samo już, że przed ostateczném zobowiązaniem się powiedziała mi wszystko, dowodzi najwyższéj szlachetności w kobiecie. Czy często bywasz u niéj?
— Bywałem dość często, ale od pewnego czasu miałem wiele zajęcia...
— Ach, Lucyanie, Lucyanie! Jak miłość dla zacnéj i rozumnéj kobiety podnosi i uszlachetnia! Odkąd ją kocham, stałem się innym człowiekiem. Młodzieńcze niedorzeczności i szały, jak dym, wyszły mi z głowy; zacząłem na seryo myśléć i pracować; czuję, że świat, ludzie, wszystko, co dobre i piękne, żywiéj mię zajmuje. A potém... potém... wystaw sobie, jakie to śliczne będzie życie nasze wspólne! Posiadamy wszystko, co świat najpiękniejszego dać może: młodość, gorące serca, wzajemną miłość, bogactwo zresztą, które pozwoli nam używać wszystkich towarzy-
Strona:PL W klatce.djvu/359
Ta strona została uwierzytelniona.