Ranek był wczesny. We dworze jodłowskim zupełna panowała cisza; tylko z folwarcznego dziedzińca kiedy niekiedy dochodziły głosy wstających do pracy ludzi. W samym domu wszyscy spali jeszcze; zapylone krzesła i stoły czekały ręki Ignacego, aby z nich starła warstwę kurzu, a koronkowy peignoir[1] pani Warskiéj spoczywał niedbale rzucony na krześle, obok łóżka śpiącéj Marylki, czekając, rychło się garderobiana obudzi i prasować go zacznie. Ale, mimo tak wczesnéj godziny, pani domu już nie spała; bielą okryta, uchyliła ciężką roletę, u okna swéj sypialni. Różane promienie wschodzącego słońca wdarły się przez odsłonięte szyby i zabarwiły przezroczystą na ścianach draperyą. Twarz Madonny, tym samym rozjaśniona promieniem, zaróżowiała lekko i wychyliła się plastycznie z pomiędzy białych fałd.
Dlaczego Klotylda w tak niezwykłéj dla siebie po-
- ↑ peignoir (franc.) – peniuar, szlafrok