Strona:PL W klatce.djvu/399

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedziałeś mi po raz piérwszy, iż pragniesz, abym została twoją żoną, opowiedziałam ci całą przeszłość moję. Nie chciałam uwodzić cię, oszukiwać; nic nie zataiłam przed tobą. Dowiedziałeś się więc, żem przez lat kilka była igraszką wrażeń i sama czyniłam igraszkę z tego, co w głębi serca uważałam za świętość. Tyś wtedy ujął moję rękę w swoje gorące dłonie i powiedziałeś mi, że każdy człowiek ma w życiu swojém błędy i winy, lecz kiedy szlachetny jest i mądry, zmazać je może cnotami; że nakoniec, jeśli cię tylko kocham, przyjmujesz mię taką, jaką jestem. A mówiąc to, byłeś sam tak szlachetny, tak głęboką i prawdziwą miłość czytałam w twojéj twarzy, że serce mi uderzyło wzruszeniem silném, i przyrzekłam być twoją wyłącznie, twoją tylko i nigdy już niczyją więcéj. Pamiętasz pewno tę chwilę... nie prawdaż?
Cypryan milczał, nie zmieniając postawy, a Klotylda mówiła daléj:
— W owéj właśnie porze, gdym poznała ciebie, Cypryanie, znajdowałam się w stanowczéj epoce życia. Wszystko, co dobrego zostało we mnie, oburzało się przeciwko próżni mojéj exystencyi. Poczułam się strasznie samotną na świecie, pomimo otaczających mnie tłumów i hołdów, w których na dnie ujrzałam nędzę moralną. Ze strachem obejrzałam się wkoło siebie; sumienie pytało mnie: com uczyniła z moją przeszłością? a ja pytałam losu, co z moją