Ta strona została uwierzytelniona.
* * *
Poją mnie wrzosy, paprocie miedziane
i srebrne słońce i lazur głęboki.
Płyną —
doliną — potoki wezbrane —
łączą się —
sączą — przez śniegi, opoki —
łona —
ramiona tulą się w obłoki.
Duch mój okrąża Himalajów szczyty —
grody —
pagody tylko sercu znane —
w sennym klasztorze — spoglądam na morze,
w złotą, błękitną, migotną Nirwanę —
w czarne, bezdenne, spienione granity.
* * *
Fioletowe góry
zapadają w mgły,
ciemnieją lazury —
jakby w głębię szły.
Złoty róg miesiąca
sieje poblask mdły —
lasów wiatr nie trąca,
jakby do snu szły.
Potok wciąż głośniejszy
rwie się jak zwierz zły —
smutek wciąż czarniejszy —
coraz gęstsze mgły.