stkich sum (cytowanych po dwa razy), jakie mi były na różne cele kiedykolwiek wypłacone i niewypłacone, aby czytelnik, oszołomiony niemi, nabył wyobrażenia o mnie, jako o niewdzięczniku, człowieku nienasyconym i natrętnym w swych żądaniach.
Spróbujmy naprzód olbrzymim wysiłkiem woli stłumić w sobie wszelkie uczucie oburzenia; puśćmy przedewszystkiem w ruch tylko zimny aparat rozumu: rozbierzmy te dwa fortele Komitetu ze stanowiska ścisłej logiki, jak to czyni sędzia śledzcy w sprawie, nie dotykającej zgoła jego uczuć; przytem na samym wstępie posłuchajmy, co mówią świadkowie.
∗
∗ ∗ |
Spotykając się przez długie lata z pp. St. Kramsztykiem i W. Kwietniewskim, wiedziałem dobrze, jakiego oni są o mej pracy zdania i jak ubolewają nad jej marnieniem w kancelaryi Kasy. Chcąc jednak w niniejszej mej odpowiedzi zachować największą ścisłość, udałem się do nich przed kilku dniami z formalnem pytaniem. P. Kramsztyk odpowiedział, że „o przeznaczeniu książki dla początkujących mowy być nie może“ — o ile sobie przypomina — mogła być w ocenie co najwyżej uwaga, iż „może za wiele jest cytat[1]“. P. Kwie-
- ↑ Cytaty, prócz celu ułatwienia czytelnikowi dalszych studyów, miały jeszcze ten cel, że po ukazaniu się mej „gieografii rozumowej“ i „gieograficznego rzutu oka na dawną Polskę“ puszczono na mnie całą sforę krytyków, którzy chcieli na podstawie przestarzałych elementarzy poprawiać to, co ja traktowałem na podstawie monografii. Odpowiedzi moich klika redakcyjna, ściśle związana z Komitetem kasy, nie przyjmowała, jako „za obszernych“ (oj ta „za obszerność!“: już dwa razy zaważyła ona na mojem życiu i to ze strony tej samej kliki, protegującej pewnego benjaminka-geologa).