właśnie najprzód uległy; bądźto jako najsmaczniejsze kąski, bądźto jako okazy, połapane do menażeryi, gdzie zresztą, wyznajemy to, przystosowawszy się do warunków, do swych panów, żyły dalej jakiś czas i nawet tłuściały. Ale chyba p. D. nie pragnąłby dla nas takiej egzystencyi; przynajmniej my ubodzy pracownicy nie jesteśmy tak rozrzutni, za tak wysoką cenę nie możemy kupować konsensu nawet na egzystencyę.
Po tem wszystkiem stanęliśmy przed psychologiczną zagadką. Pan D. przez lat wiele nie odznaczał się bynajmniej „zgodnością,“ ani „przystosowaniem“; owszem znany był jako ostry polemista w słusznej sprawie rozprzestrzeniania wiedzy zachodu. Przyswajał nam tę wiedzę w niezwykłej obfitości, wprowadził ją do swych powieści i stał się przez to wybornym nowelistą, a choć nie zyskał tego rozgłosu, co ci, którzy, opierając się jedynie na „swojskości,“ schlebiali próżności narodu i wygrywali na jego i tak już starganych nerwach; niemniej jednak nie pozostał bez doniosłego wpływu na ogół, wszczepił weń głębsze poglądy na świat otaczający i na stanowisko człowieka, a więc bez wątpienia uczynił nas „lepszym“ (że nie uczynił „szczęśliwszymi,“ czyż to jego wina lub wina wiedzy zachodu, którą głosił; czyż już tak prędko można było odrobić całe brzemię grzechów przeszłości, tem bardziej, gdy nastąpiły fatalne stosunki zewnętrzne?). I teraz po tak chwalebnej działalności p. D. „radykalista z nad Nidy“ uląkł się, trąbi do odwrotu, rzuca broń, amunicyę, rzuca tornister z zebranymi zapasami, pozostawia towarzyszy, cofa się w nieładze na tyły armii, po za linię furgo-
Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 362.jpeg
Ta strona została przepisana.