derczych, jak mniema, razów wymierzanych nauce w obronie ukochanej przez niego głupoty. Przybiera on też w tym celu do pomocy różnych knechtów, bądź rzeczywistych, bądź fikcyjnych, bądź świeckich, bądź duchownych. Możnaby zapytać, skąd taka nienawiść pana Jeleńskiego do nauki, skąd taka pogarda dla Darwinów, Spencerów, Millów, Bucklów i wszelkich największych duchów naszego stulecia, których traktuje takim tonem, jak ekonom lub karbowy, czujący za plecami pana, traktuje parobków. W pierwszej chwili nasuwa się prosta odpowiedź: pomieszanie zmysłów! — ale w danym razie jest to wykluczone: natury takie nie dostają zwykle pomieszania zmysłów; na to trzeba mieć duszę bardziej subtelną, bardziej ludzką, która często łamie się w zapasach z brutalnością świata. Co do pana Jeleńskiego, trzeba więc szukać innych przyczyn, mianowicie w jego geszefciarskim sprycie i w duchowej małości. Najprzód bowiem jasnem jest dla p. Jeleńskiego, że kto przestaje z tak wielkiemi duchami, jak powyższe, ten nie będzie przestawał z p. Jeleńskim, nie będzie miał umysłu tak ograniczonego, aby znajdować przyjemność w czytaniu takiej kołowacizny literackiej jaką jest „Rola“. Cóżby więc stało się z prenumeratą tego pisma i dochodami p. Jeleńskiego, gdyby społeczeństwo przestało być ciemnem? Tak jest, p. Jeleński rozumie doskonale, że powszechna głupota — to warunek jego dobrobytu. Powtóre p. Jeleński z zawiścią patrzy na ludzi, których umysł jest zdolny do przestawania z wielkiemi duchami, do kształcenia się naukowego, albowiem on, p. Jeleński nie zdołał wznieść się do tej umysłowej wyżyny; nienawiść p. Jeleńskiego
Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 428.jpeg
Ta strona została przepisana.