Wojna Chocimska należy do tych utworów, które przywracają przychylniejszą ocenę wieku XVII u nas, przynajmniéj pod względem poetyckim. Kiedy Józef Borkowski, dostawszy jéj rękopism, jeszcze na łożu śmierci marzył o jéj wydaniu i zaklinał przyjaciela swego, Stanisława Przyłęckiego, by spełnił to jego najgorętsze życzenie, tak wartość poematu tego w słowach pełnych zapału określał: „Przeczytałem go z wielką uwagą i mogę cię zapewnić, że jest-to utwór przynoszący zaszczyt naszemu piśmiennictwu, szczerze narodowy, pełen najpiękniejszych obrazów poetycznych, a przytém stanowiący całość zaokrągloną, po mistrzowsku wykonaną. Wojna Chocimska jest w całém znaczeniu tego wyrazu poematem bohaterskim, jakiego nam dotąd nie stawało. Nie jest-że to nieodżałowaną szkodą, że przez półtora wieku zostawał w ukryciu?“ Jakkolwiek dzisiaj, gdy olśnienie pierwszego wrażenia minęło, niepodobna nam sądu tego w całości podpisać, w każdym jednak razie Wojnę Chocimską poczytujemy za najświetniejszy poemat opisowo-dziejowy, jaki nam literatura nasza po koniec wieku XVIII przekazała.
Ta właśnie okoliczność, że nasza poezya epiczna do końca przeszłego stulecia nie wzniosła się ponad Wojnę Chocimską, usprawiedliwia w zupełności słowa Borkowskiego: „Gdyby we Francyi lub Anglii wynaleziono podobny zabytek literatury, dawno już byłby on ogłoszony drukiem, w licznych a coraz ozdobniejszych wydaniach. Naszym ziomkom nie można przebaczyć téj dziwnéj obojętności, z jaką spokojnie przypatrywać się zdają butwieniu starych ważnych rekopismów, temu codziennemu prawie znikaniu zabytków dawnego piśmiennictwa; jak mało troszczą się o to, aby to, co jeszcze jakimś przypadkiem uszło zniszczeniu lub wywiezieniu za granicę, od wiecznéj zaguby, od wiecznego zatracenia przez druk uratować i potomstwu swemu przekazać; jak zgoła nie starają się o wzrost i rozkrzewienie oświaty między ludem.“
Józef Borkowski umarł w roku 1843; a przyjaciel jego Stanisław Przyłęcki dopiéro w lat siedem zdołał przyprowadzić do skutku wydanie z rękopismu Wojny Chocimskiéj, uzyskawszy fundusz na to potrzebny od księcia Henryka Lubomirskiego, kuratora Zakładu Ossolińskich. Tym sposobem we Lwowie 1850 roku ukazał się ten poemat, z nazwiskiem nie autora istotnego, ale Andrzeja Lipskiego, podwojewodzego sandeckiego, podczaszego chełmskiego. Późniejsze