Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 012.jpeg

Ta strona została przepisana.

lwi i niedźwiedzie, psi, smocy rozmaitych sztuk, tańców, skoków wyćwiczyć się dadzą — jednego tylko pisma nie pojmą.“
Do tych uwag i do takich wniosków doszedłszy, sam zamierzył spróbować pióra; i czyli to dlatego, że pośród utworów pióra gałąź poetyczną uznawał za najwięcéj odznaczającą cudowność myśli ludzkiéj, czy że najwięcéj w niéj był upodobał; czy téż wreszcie dlatego, iż najwięcéj uczuł się zdolnym do uprawy téj gałęzi i dojścia przez nią do owéj nieśmiertelności: tęż gałąź za przedmiot swego pióra obrał wyłącznie, a w pierwszym swym poetycznym utworze (owéj Argenidzie) myśl powyższą wyraził równie w tych słowach:

Teraz kiedy człowieku minęło południe,
Nie wadzi się téż napić z helikońskiéj studnie,
Byle żyjąc na świecie sprawić sobie, że mię
Nie całego po śmierci dzieci włożą w ziemię.

Raz zaś pochwyciwszy za pióro, już nie wypuścił go z ręki: pisał rytmy po rytmach, poemata po poematach, zmieniał formy, zmieniał przedmioty, i lubo nie ogłaszał prawie swych prac, pisał i śpiewał do śmierci.
Z tych kilku uwag widzimy, iż najprzód Wacław Potocki, nie urodził się, że tak się wyrazić można, poetą; w wieku bowiem, w którym „nie minęło mu jeszcze było południe“, w wieku głównych bujań fantazyi, nie pisywał poezyj; że poetą został następnie w skutek rozumowania, w skutek przykładu innych; i że wreszcie, nim przystąpił do wykonania, przez samę przeciągłość kształcenia się wyrobił w sobie pewien ideał piękna, ideał który pojmował, którego doścignąć pragnął, lecz którego, po odczytaniu swego utworu, uczuwał, iż nie dosięgał. Iż ten był powód, dla którego nie ogłaszał swoich utworów, mamy tego prawie literalne jego wyznanie. W roku 1674 jego snać przyjaciel lat dawnych, historyk-poeta Kochowski, w wierszu umieszczonym w zbiorze swych Liryk p. n. Poetowie Polscy, wymawiał mu, dlaczego swój przekład Argenidy ukrywa od świata „choć już dziewiętne minęły mu lata;“ a na to, w swéj odpowiedzi Potocki pośród innych powodów, jakoto, iż pisuje tylko dla swéj rozrywki, iż nie ma dziś wielbicieli poezyi, wyraził i ten, który oczywiście uważał za najważniejszy:

Kto nieuważnie na blask idzie z cienia,
Znieść słonecznego nieraz nie może promienia.

Nie rad więc z dokonanéj raz pracy, a jednym bodźcem party, autor wnet chwytał za drugą; przerażał się stratą czasu, kształcił się ciągle, a ta staranność i praca wysoko go w końcu wzniosły, wzniosły bowiem do napisania poematu wartości takiéj, jak Wojna