Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 213.jpeg

Ta strona została przepisana.

Ale gdy coraz na mord ludzie idą nowi,
Wskok Sajdaczny daje znać o tem hetmanowi,
Że Kozacy słabieją i ledwie nadążą
Bić Turków, gdy ich wkoło taboru okrążą;
Prosi, żeby zawczasu obmyślał posiłki,
A jeżeli być może, Turkom szedł w zatyłki.
Już czuł o tém Chodkiewicz, wskok przeto za posłem
Wejera śle z Lermuntem; obadwa z wyniosłem
Sercem, oba niemieckie wodzili piechoty.
Więc Jelski i Rakowski do téjże roboty
Z swemi poszli Węgrami i pułk Zasławskiego
Książęcia pieszy przydał do czynu onego,
A sam z gotowém wojskiem, postawiwszy w czele
Usarzów, na poganów patrzy sobie śmiele,
Którzy góry szerokim obłokiem zalegli,
I tych, co do Kozaków szturmowali, strzegli.
Toż gdy przyszła piechota, a przez trzy szeregi
Dali w twarz ognia Turkom; natychmiast w rozbiegi
Pójdą, pierzchną i próżno laski o nich tłucze
Starzyna; bo skoro ich drugi raz przepłócze
Deszcz ołowiany, który najtęższą przemoczy
Opończę, i starszynę ta hałastra ztłoczy;
Ucieką. Kozacy téż chcą za niemi z wału,
Ale cóż, gdy nie masz sił z takiego opału;
Szli Niemcy i Węgrowie, gdy nośne muszkiety
Wypalą, łby pogaństwu karbując i grzbiety.
Kiedy się tu Kozacy z bisurmany kłócą,
Z drugiéj strony swe hałła Tatarzy bełkocą,
Gdzie czuły Lubomirski, choć go ten mol dusi,
Tamtéj ściany pilnować z wojskiem swojém musi.
Jużby się polem potkał, ale cieśnin broni;
To ma w zysku, co harcem namorduje koni.
Nie zgoła bez uciechy ten mu się dzień toczył,
Bo wiele razy poszczwał, tyle razy troczył;
Kilkadziesiąt położył, kilku dostał żywcem.
Tak bywa, gdzie we sforze fortuna z myśliwcem.
Tam Księski Aleksander, tam Stefan Jarzyna,
Wielkiego i urodą i sercem Turczyna
Odda Lubomirskiemu; tam Jan Jordan młody;
Tam Ożarowski swojej dał cnoty dowody,
I inszych wiele, którzy szablą w bystrych ręku
Ścinali, albo żywcem brali Turków z łęku.
Toż skoro one działa do obozu zwiodą,