Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 225.jpeg

Ta strona została przepisana.

Potrzeba; bo każdy z nich nie bywając na dnie
Po hakach się w kawałki roztrzęsie szkaradnie,
Dziewki, biednych rodziców nieszczęśliwa piecza,
O jakoż często błądzi opatrzność człowiecza,
Kiedy znika nieszczęściu, nierówno go głębiéj
Ślepy strach w niespodziane nagania przerębi.
I te się przed pogaństwem ukrywając z świętą
Czystością, padły dzisia na żądzą przeklętą
W oczach ojców i matek, albo na umarłem
Ich ciele postradały czystości i z garłem
Tak więc owca, gdy do psa przed wilkiem uciecze,
Na myśl jéj to nie padnie, że się i pies wściecze;
Tak bojąc się nieboga wilków i niedźwiedzi,
W garło śmierci i swojéj wlazła samojedzi.
Oddzierano od piersi niemowlątka ssące
I bez wszelkiéj litości, na co matki drżące
Z okrutnym serca bólem poglądać musiały,
W drobne kęsy o twarde roztrącano skały.
Pełno krwie, pełno wszędy konających stęku.
Godna robota (wierę) chrześcijańskich ręku!
Nakoniec się w posoce uszargawszy po pas,
Zostawują trupy psom i krukom na opas,
Zrabują, co tylko jest, i pełni korzyści
Wracają, jakby Turka znieśli; chłopi czyści!
Rzecz tak haniebną skoro Lubomirski słyszy,
Wszytkim milczeć rozkaże i chce to mieć w ciszy;
Niechaj Chodkiewicz sprawy tak szkaradéj nie wie,
Gdyżby na miejscu umarł bez wątpienia, w gniewie;
Kolerze był podległy starzec ten z natury;
Pewnieby do jednego kazał wiesić ciury.
Tak mówił Lubomirski i sam nie bez gniewu,
Każe z nich kilkunastu wnet przysądzić drzewu,
Przy licu na gorąeym porwanych terminie;
Aleć nie wyrównała ona kara winie;
Aż sam Bóg, sprawiedliwy w krótkim czasie sędzi,
Słuszną plagą krzywdę swą, owych krew opędzi.
Sroższym być podczaszemu sędzim należało,
Żeby po nim dekretu już nie poprawiało,
W tak jawnéj krzywdzie, niebo; najmniejby nie zgrzeszył
Największą surowością; ale się pośpieszył
K’woli Chodkiewiczowi, żeby go nie ranił
W serce, prędko i cicho tak srogi grzech zganił.
O jednę w Rzymie głowę czterysta głów lęgło,