Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 250.jpeg

Ta strona została przepisana.

Zebrawszy, koło przyszłych rozmawia się szyków,
Znaczy, kędy kto ma iść, kto ma zacząć zwadę,
Kto działa opanować, ubiedz retyradę.
We dwoje się uderzyć zdało na pogany;
Naprzód tu, gdzie kozackiéj blizcy byli ściany,
Potém górą, zkąd Turcy zwykli chodzić we dnie,
Minąwszy pole, w którém działa stały średnie.
W pierwszéj stronie Kozacy, a z niemi piechoty
Część polskiéj, część niemieckiéj, mieli łomać płoty,
Za temi wszytkie pułki zaraz wpadać miały,
Co na skrzydle wielkiego hetmana stawały.
Od lasów, zkąd się Turcy najmniéj spodziewali,
Ernest Denoff z swemi się Inflantczyki wali;
Tam Almad Wegrzyn z pułkiem; tam z mężnym Lermuntem,
I Wejer i Konarski gęstym iskrzy luntem.
Za tym i w tropy wszyscy szli Polacy naszy,
Których wielką część wodził koronny podczaszy.
Przed tém i owém wojskiem pancerne iść miały
Pułki; jeśliby się wprzód ze strażą potkały
Albo z inszemi ludźmi, żeby wsiadszy na nie
Nie oparli się aże w tureckim majdanie,
(Mieli do tego sprawne kałauzy i zbiegi)
I tam żeby stanęli sprawieni w szeregi;
Tym téż czasem Kozacy i nasz żołnierz pieszy
Nie omieszka w posiłku i w obóz pośpieszy;
Razem z pola uderzą w surmy, w trąby, w bębny,
A Turcy padać będą jako las porębny.
Krzykną larmo, na co już sto tysięcy ciurów
Czeka; a i ci gołych nie niosą pazurów.
Chodkiewicz z Lubomirskim jakoby na szparze
Stanęli, wziąwszy sobie bez kopij usarze;
Już obóz opatrzyli, gdzie Władysław chory
Łaje uprzykrzonemu łóżku, klnie doktory,
Wolałby dziś w szyku stać i wyciągać uszy,
Gdy imię Jezus tabor pogański zagłuszy.
Tam został Kochanowski we trzechset piechoty,
Tam Rozen i gotowe w placu cztery roty
Brak wojskowych pachołków, z długą strzelbą przytem,
Po wałach obozowych i jemu zaszczytem.
W téj-byś widział posturze wojsko i hetmany
Czekające, rychło-li na świt wietrzyk rany
Wionie; rychło-li zorza niebo zapurpurzy,
Skoro z nieba rumiany proporzec wynurzy,