Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 261.jpeg

Ta strona została przepisana.

Już dni kilka minęło, jak Weweli siedzi
W Chocimiu, czekający od nas odpowiedzi
Na listy hospodarskie; ani się go dłużéj
Trzymać zdało; niech o nas nikt opak nie wróży.
Jeśli wezyr pokoju życzy sobie szczerze,
Nie gardzić, owszem przyjąć uczciwe przymierze;
A jeśli nam téż tylko pulsu chce pomacać,
Pewnie umrzéć wolimy niźli się opłacać.
Dowiemy się bez kosztu, co on w głowie przędzie,
Tym téż czasem, albo król, albo osieł będzie.
Lecz kogo posłać, długo z myślami się wodzą,
Aże się na Jakóba Zielińskiego zgodzą.
Ten rządził podczaszego koronnego dworem,
Człowiek poważny, mówny, z rozumem, z humorem,
Wszytkim się zdał być godnym legacyéj onéj;
Więc z Wewelim nazajutrz był i wyprawiony.
Który kiedy w namiecie przed Husejmem stanie,
Wnet mu da wedla siebie miejsce na dywanie.
Tam po krótkiém pytaniu, krótkiéj odpowiedzi,
Rzecze wezyr: „Pożal się Boże, że sąsiedzi
Naszy panowie, żywszy w zgodzie czas tak długi,
Dziś światu na dziw przyszli przez domyślne sługi;
Płochość ich Żółkiewskiego, kozacka swawola
Na srogie krwie rozlanie zwiodła w te tu pola“.
Skoro wezyr dokończył, Zieliński téż krótkiéj
I prostéj mowy zażył bez wszelkiéj ogródki:
„Za listem Radułowym, który-m przyniósł z sobą,
I za wolą hetmańską stanąłem przed tobą,
Wszech narodów przywiléj mając, że powrotu
Nikt mi bronić do mego nie będzie namiotu;
Że w méj podłéj osobie i niewyśmienitéj
Będzie cał honor Polskiéj Rzeczypospolitéj“.
Tu Huseim na piersiach położywszy dłoni,