Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 262.jpeg

Ta strona została przepisana.

Oczu trochę przymruży i głowy przykłoni.
Toż Zieliński: „Bóg, który sądzi i bez świadków,
Bo jako cnót, tak wiadom ludzkich niedostatków,
Niechaj wstąpi między nas, a kto okazyją
Téj zwady, niech go ciężkie jego plagi biją!
Zawsze polscy królowie, pojźrymy-li dalej,
O waszych się cesarzów przyjaźni starali,
Chociaż na to sarkały chrześcijańskie trony,
A zwłaszcza, który z nami był i spokrewniony;
Nawet nieraz proszeni: woleli być w czyjéj
Niechęci, niżeli iść na was w kompanijéj
Pomniący na przymierze; tedyby daremnie
Przysięgi, które sobie czynimy wzajemnie?
I teraz, kiedy Osman po zmarłym Mechmecie
Ojcowski tron osiadał; jakowy na świecie
Zwyczaj jest u monarchów, kto z kim sprzyjaźniony;
Posyła Zygmunt posła, nowéj mu fortuny
Winszując, żeby długo panował i zdrowy,
Oraz żądał starego przymierza ponowy.
Z czém niż Ożga, starosta trębowelski, zbieży,
Aż goniec Otwinowski ledwie że z odzieży
Nie odarty powraca; Ożga się téż wolał
Wrócić, boby tak cudnéj gościnie nie zdołał.
Aż nam po tym kontempcie zaraz wojne głoszą,
To my winni, że wam kraj Kozacy pustoszą?
A wy nie, co Tatarów nie chcący miéć w karze,
Trzymacie nasze wojsko właśnie jak na szparze?
Czy Kozaków pilnować, czy się ordom bronić,
Nie wiedziéć którą ścianę tém wojskiem zasłonić?
Karać było Tatarów, pewnieby was byli
Kozacy na Bosforze nigdy nie szkodzili,
Których hersztowie zawsze skoro się wracali,
Takiej swojéj odwagi gardłem przypłacali.
To w bunty, to się wiązać i zbierać do kupy,
To do nich wojsko nasze, a z boku psi w krupy.
Wołochów co się tyczy, te krwią naszą stały,
Zawsze od polskich królów hospodarów brały;
Wyście nam ich wydarli, co całemu światu
Jawno, i nie ztrzymali tamtego traktatu,
Gdyście starożytnego wypchnąwszy Mohiłę,
Na jego dali miejsce Tomszę szaławiłę,
Któremu z oczu patrzył zbój, nie państwo raczéj.
Tenci i Żółkiewskiego przywiódł do rozpaczy;