Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 270.jpeg

Ta strona została przepisana.

Nie może żadną miarą strawić Osman żwawy,
Każe przywojce owe, a zbiegłe hajduki
W oczach swoich nożami porzezać na sztuki.
Zawszeć zdrajcę każdego cicha pomstwa ściga,
Ço się największéj złości dla wziątku nie wzdryga; o
Żre pies psa, choć dopiéro lizał go i iskał,
Jeśli go kto rozdrażnił, jeśli nań kto ciskał;
Albo kamień na ziemię wyrzucony chwyta
I głodze go, choć mu ząb wściekły po nim zgrzyta.
Tak Osman ckliwy naraz był fortuny swojéj,
Że się ani tym mordem w zapale ukoi.
Trzy dni nie jadł, prócz że swą zjadłą pianę chlipał,
A ciało sam na sobie kąsał, targał, szczypał,
Rozbierając w swéj głowie; jaki będzie powrót
Jego do Carogrodu, kiedy przyjdzie do wrót
Szarajowych, kędy go w niezliczoném gronie
Matka czeka ochotna; czyż wstydem nie spłonie,
Gdy mu mufty wyrzuci pogardzoną radę,
Albo plac na niepewną meczetu osadę?
Gdzież ślubione trybuty i z Polskiéj dochody?
Tryumfu przed wygraną nie trąb, panie młody!
Póki w niéj niedźwiedź chodzi, nie przedawaj skóry,
Zwłaszcza jeśli zdrowe ma zęby i pazury.
Dopiéroż kiedy wspomni na wielką osławę:
Bo wszytkim zatrząsł światem na onę wyprawę
I wojnę tak niesłuszną; tu wszytek świat wieszczy
Łakome poda uszy, tu oczy wytrzeszczy;
Tu Pers, tu wielki Mogoł i w obszernym murze
China i co jest ziemie w wschodniéj pozyturze;
Cham nieograniczony, wespół z Popijany,
Których słońce gorące naprzód grzeje ściany.
Tu Rzym, tu patrzy Wiedeń, tu sąsiad oboczny,
Który za prowincyą tunetańską roczny
Odbiera upominek: sześć klacz białych cugiem,
Sześć bujawych sokołów; acz nierównym długiem
Od Turka, Hiszpan mówię: bo za takie czacza
Dał wyspę; stoiż za to sokół, albo klacza?
Patrzy szeroki Paryż i przez dalsze morza
Londyn, Sztokholm, Kopenhag, gdzie zachodnia zorza
Późne po zaszłém słońcu swe proporce zbiera.
Już się Moskal sto razy, albo przeumiera
Więcej: bo kiedy pies wie, że sadła uszkodził,
Że nam zajadł i na nas Osmana wywodził,