Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 284.jpeg

Ta strona została przepisana.

Psem zwano, co dworskiego pilnował ogniska.
Śmiał się Dyonizyus? i on tyle troje,
Chociaż ledwo mogł widziéć przez cztery pokoje;
A kiedy go kto spytał, jeżeli szaleje?
Wiem ja, prawi, że się mój pan darmo nie śmieje.
Wrychle potém na łowach tyran nogę złomał,
A kiedy Arystypus jak zaprawdę chromał,
Spyta go: co-li za szwank odniósł i on w nogę?
Póki cię twoja boli, zdrowym być nie mogę —
Odpowiedział pochlebca; i dotąd o kuli
Chodził, dokąd doktorzy pana nie obuli.
Cóż potém? czyli mu wziął, czy odmówił czego,
Postrzegszy Dyonizy człeka przewrotnego;
On cukier w żółć obrócił, pochlebca plugawy;
Nie tylko między ludźmi wszytkie jego sprawy
Udawał, lecz i w oczy dorzucał mu pyskiem,
Że się urznął nakoniec takowém igrzyskiem.
Stał w kupie Arystypus, kiedy się król spyta:
Gdzie-by téż miedź w Grecyi była wyśmienita?
Wyrwie się przed drugiemi on sykofant śmiało:
Jest, prawi, miedź w Atenach tak dobra, że mało
Złotu jéj nie przeniosę; z któréj w rynku stoi
Odlewany z Armodem mężny Arystoi;
Ten honor na wieczystą pamiątkę im dany,
Że swą ręką odważną zgładzili tyrany!
Poczuł Dyonizyusz onę wesz we wrzedzie
I oddał wet, kazawszy ściąć go po obiedzie.
Takać zawsze zapłata pochlebników czeka,
Choć się im długo krupi, choć się im odwleka.
Jest-że niejeden taki na świecie pies goły:
Gdy nie ma co doma jeść, pańskiemi się stoły
Opiekując, na wszytkich mruczy, warczy, szczeka;
Anoby wolał sam zjeść, co godniejszych czeka.
Niejeden-że pochlebca, jeśli prawa minął,
Z królem chromał pospołu i nogę wywinął.
A cóż gdy sam cyrulik, który na te krosty
I szwanki powinien miéć w ręku żywokosty?
Aleć się po moskiewsku wszytek świat sprawuje:
„Ryhajcie bojarowie, car weliki bluje!“
Lecz do rzeczy: i prosto z wezyrem do szopy,
Kędy z kawą trzebień on gorące ukropy
Dla Osmana w złocistéj roztwarza farforze;
Snadź mu się czczy, że mu się nic po szwie nie porze.