Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 297.jpeg

Ta strona została przepisana.

Począwszy nie bez szkody ze strony obojéj
Aż do nocy nas bawią, ale większéj swojéj:
Ich pod pięcset zginęło, naszych nad dwadzieścia
Nie więcej Lisowczyków, kiedy bronią prześcia
Do swojego taboru; więc pancernéj roty
Cny rotmistrz Kopaczowski przez rękę przekłóty,
Ranny także i Lermunt; lecz oba sowito
Swojej się krwie zemścili, a tu świat okryto
Czarnym z góry zawojem, powszechne milczenie
Noc sprawiła, co żywo szło na odpocznienie.
Dzień słońce otworzyło, a poganie po stu
Sprzągszy wołów, na tamtę stronę ciągną mostu
Piętnaście dział burzących, z których bez przestanku
Począwszy od samego strzelali zaranku,
Aże się słońce schyli, z swoją tylko szkodą,
I prochu i ołowiu; toż je nazad zwiodą.
Tym téż czasem Weweli już przez Zielińskiego
Odesłan, zkąd przyjechał, do obozu swego:
Ale tegoż dnia znowu z listem wezyrowym,
I z patentem powraca do nas Osmanowym.
Który Dilawer w swoim do Lubomirskiego
Posłał liście zawarty dokładając tego:
Że gdyby się wam dała wzajemna zamiana
Za posłów, jużby wiara nasza podejźrana
Być musiała, a zwłaszcza przy cesarskiéj głowie;
Niechaj prawem narodów bezpieczni posłowie
Przyjadą, na co jego posyłam patenty,
A pokój między nami skojarzy Bóg swięty.
Ale Osman właśnie tak skłonny do przymierza,
Jako kiedy wielkiego pies naszczeka zwierza,
Mów hajwo! każ mu leżéć, bierz go i za uszy,
Nie pójdzie, aż niedźwiedzia albo wieprza ruszy.
Więc nie spawszy całą noc, lub zysk, lubo strata,
Lubo wygrać, lub umrzéć naznaczyły fata:
Trzeciego nic, jedno być z tego dwojga musi,
Jutro ostatniéj z nami fortuny pokusi.
Dzień świtał Wacławowi królowi święcony
Czeskiemu, a że naszéj patronem korony,
Przeto nam uroczysty; któregośmy różnie,
Lecz dziś największéj, jako wierzymy nabożnie,
Doznawali opieki; więc się każdy bierze,
Ktokolwiek w świętéj żyje katolickiéj wierze,
Aby przezeń modlitwy i czynione Bogu