Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 356.jpeg

Ta strona została przepisana.

Czy przymierze? i do dom abszejt pożądany?
Czy w dzień z głodem; w noc ze snem; w dzień i w noc z pogany
Uprzykrzone zapasy przynieśli im? Ale
Gdy w tym do mszy skończenia zostają opale,
Zwięzłemi Żórawiński wszytko powie słowy
I odda na papierze on traktat gotowy.
Jaka tam była radość, jakie były gody,
Onéj naszéj z Turkami niespodzianéj zgody,
Wypisać niepodobna! I Dopiéroż gdy słyszą,
Że ztąd milę nad Prutem bisurmanie dyszą,
Że nam mostu odeszli nienaruszonego
Na Dniestrze, dla przejazdu do domu prędszego,
Ledwie z wielkiéj pociechy nie wyskoczą z skóry,
Gdyby im kto na czołach zrobił apertury.
Tedy naprzód Władysław, przy boku kapłana,
Ze wszytkiem duchowieństwem upadł na kolana.
Toż hetman, toż starszyzna, panowie i słudzy,
Chociaż ledwie dojźreli onéj pompy drudzy;
Kto tylko był w obozie, jako podciął kosą,
Wszyscy padną na ziemię, gdy głosem wyniosą
Świętego Ambrożego księża hymn wesoły:
„Ciebie Boże chwalimy, żeś nieprzyjacioły
Nasze stłumił i zepchnął z nadzieje zawziętéj,
Trzykroć błogosławiony, trzykroć Panie święty!“
Toż psalmy Dawidowe, który dosiadł stolca
Królewskiego od owiec; że w nos zawlókł kolca
Osmanowi i musiał z zronionemi pióry
Z wieczną lecieć sromotą pod swoje Arktury.
Śpiewało tam co żywo, choć różnemi głosy,
Różną nótą, wysokie głuszyli niebiosy,
Wszytkich jakby rozgrzeszył; już skorą nadzieją
Widzą domy, rodzice, krewne; już łzy leją,
Wesołego witania skołozrywe znaki,
Trądy, prace i pot już żegnają trojaki.
Kto ochoczy, kto rzeźwy i konni i pieszy,
Bieżą pomacać ciepłych tureckich pieleszy,
Bieżą on most kosztowny oglądać, co go tu
Dla ich do domu Turcy stawiali powrotu.
Skoro po nabożeństwie wszyscy przed namioty
Królewica prowadzą, gdzie one hramoty
Katerdziéj, ban wołoski, do podpisu poda
Podczaszemu i pierwsza w czem zawisła zgoda
Zamek chocimski z ręku Silnickiego bierze,