Nieznośny to podatek, ciężkość niewymowna, 5
U nas od głow, tu płacą od biednego gowna.
Słonie i rosłe żubry wżdy jednego lasu
Dosyć mają do brzuchów tak wielkich opasu;
Co ryb rzeka wychowa; na jednym ugorze
Sto krow chodzi; człowieka i ziemia i morze.
Choć tak małe stworzenie, czemu się zadziwić 5
Przychodzi, żadną miarą nie może pożywić.
Lotni się na powietrzu ptacy nie wysiedzą;
Są, co plugawe żaby, są, co węże jedzą.
Polak z Niemcem, dwu w mieście cyrulików było,
Gdzie też z blizkiej wsi, na krew, dwu chłopow chodziło.
Mnie Polak ciął trzy razy, a tylko się groszem
Kontentował: chwali się Maciek przed Bartoszem;
A ten mnie raz i ledwie puszczadłem dosiąga, 5
Groszem też dać Niemcowi musiał do szeląga.[1]
Drogoś, Bartku, jeden raz zapłacił nieboże,
Takci psia krew niemiecka drze nas kędy może.
Do doktora wielmożna pani śle w chorobie.
Gdy ten każe urynę prezentować sobie,
Panienka, żeby z niego uczyniła żarty,
Swojej mu, miasto paniej, przyniesie dwie kwarty.
Doktor sztukę do razu zrozumiawszy z moczu, 5
Pewny, rzecze, jejmości połog o połroczu,
Brzemienna, dalszego jej nie kładę terminu;
A ta: By cię zabito, łżesz pogański synu!
Coż, albo męża nie ma? Alem ja nie chora,
Com ci dała uryny. Nie drwiże z doktora. 10
- ↑ W wierszu szóstym i siódmym tej fraszki poczyniono w rkp. nic nieznaczące poprawki.