Dosyćże ma żywot nasz[1] śmiertelny wędrowki,
Byle tak, jako chodzą pracowite mrowki, 40
Z ziemię na dąb wysoki, znowu wziąwszy brzemię,
Z wysokiego się dębu spuszczają na ziemię.
Żeby, kiedy mroz ujmie i napadną śniegi,
Przydały się im na co tak częste przebiegi.
Do gory, ba, w niebo się mieć sercem człowiecze, 45
Skąd, choć cię coraz ciało nikczemne zewlecze,
To brzemię, które z świętych cnot nazbierasz kwiatu,
Z zimnego grobu wroci niebieskiemu latu:
Jeśli też kto nie chce być w grobie ziemnym prochem,
Wolno tam z Eliaszem jechać i z Enochem. 50
Z proszowskiego sejmiku, w pilnej jakiejś sprawie,
Potrzeba było z krolem znosić się w Warszawie.
Dwu szlachty do poselskiej obrano usługi,
Jeden lepszy po polsku, po łacinie drugi,
Więc kiedy w instrukcyę mieszają łacinę, 5
Czyta ow piśmienniejszy: felici omine.
Aż ten, co po łacinie nie rozumiał słowa:
Proszę, żeby nie mijać, mędrsza, rzecze, głowa,
Niż nasze, to pisała, lepiej wszytko czytać.
Przyszło w śmiechu krolowi za boki się chwytać. 10
A ten się jednem słowem, że nieukiem, wyda.
Kto nierozmyślnie mowi, częstokroć się wstyda.
Płynąc imo Warszawę do Gdańska, na drzewie,
Pytam: Gdzie krol jegomość? Powiedzą mi: W Gniewie.
Wiem ja, co za przystęp krol rozgniewany miewa,
Choć mam potrzebę, minę, aże się odgniewa.
Bodajże cię z omyłką, wiele razy nas to 5
Błaźni nie tylko afekt; jest też i Gniew miasto.
- ↑ Wyraz dopisany w rkp.