Strona:PL Wacław Potocki - Ogród fraszek T1.djvu/059

Ta strona została przepisana.

Znośniejszy dym, niźli strach. Mieszają się pieszy,
Ale coż, dalej kroku żaden nie pośpieszy.
W tejci i świat i ludzie położeni mierze,
Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze.        20
Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo,
Rzadki żołnierz do nieba trafi, skacząc krzywo.
Niech jak najświątobliwiej krzyżem władną księża.
Pamiętajcie niewiasty na rajskiego węża:
O was się naprzod kusił. Statek w ludziach kocham,        25
Ktory należy, jako wspomniało się, rocham.
Bog z nieba spektatorem, oraz tej gry sędzią,
Własne sumnienie świadkiem, kto upadnie piędzią,
Z niechcenia ratować go święty anioł zdole,
Ale kto się na czarne gwałtem ciągnie pole,        30
Kto śmierci w garło lezie, nie chce powstać z grzechu,
Wiecznie ginie, dyabłu się dostawszy do miechu.
Ma anioł, ma i dyaboł osobliwą puszkę,
Do ktorej chowa wziętą z swego pola duszkę,
Więc tu każdy żołnierską niech obiera sobie,        35
Żeby z białego pola położyć się w grobie.
Z czarnego się umykać, ba, co tchu, co pary,
Uciekać radzę, kiedy wieczne rodzi mary.



41. Broda. (F.)


Coż po brodzie miły dziadku,
Kiedy do niej nie masz statku
Niejeden parobek młody
Żebrze pod pokrywkę brody.
A drugi się codzień struże,        5
Choć go biedny gąsior zduże.
Przypatrzmy się młokosowi:
Chwalą, kiedy pięknie mowi;
Kiedy drwi gęba kosmata.
Nie balwierza, godna kata.        10
Maszli być fiutyńcem z brodą,
Lepiej, że cię tam zawiodą.