Co żywo przed powietrzem z Krakowa uchodzi,
Że i astrologowie: aza się to zgodzi,
Napisawszy tyle ksiąg o powietrzu rożnych,
Samym nie wiedzieć, ani przestrzedz nieostrożnych?
Wierzymy bez aspektow i bez gwiazd po prostu, 5
Że powietrze, gdy ludzi co dzień grzebą po stu.
Albo Krakow w tak ciężkiej ratujcie chorobie,
Wszak siostrami Mathesis z Mediciną sobie,
Albo w nim na dowod swej zostańcie nauki.
Aleć się, jako widzę, układacie w juki. 10
Wtenczas, gdy nowym ludzi zagrzewając palem,
W ogniu Duch Święty z nieba wszedł do Jeruzalem,
Nas mroźny wiatr połnocnych tak przedymał duchow,
Że przyszło zapomnianych dobywać kożuchow.
Tam rożnymi języki mowią cuda Boże, 5
Tu ledwie zmarzła gęba jednym przerzec może.
Czy tylkoż w Jeruzalem masz Panie swych ludzi,
Że ich tam Duch Twoj grzeje, nas w Podgorzu studzi?
Nie wiem z jakiej mnie miary ludzie pysznym zową.
Że ich okiem przenosisz, przenosząc i głową.
Nie jednym tylko okiem, przeniósłbym obiema,
Lecz trudno, rzekszy prawdę, kiedy ich kto nie ma.
Gomołyś po przezwisku, lecz z tak rzeźwą damą
Żeniąc się, patrzaj, żebyś nie był rzeczą samą.
Oczywista ślepota i szatańskie czary:
Co miał rozum naturze przybierać kantary,