Strona:PL Wacław Potocki - Ogród fraszek T1.djvu/111

Ta strona została przepisana.
158. Do astrologow w powietrze krakowskie. Anno 1679. (F.)


Co żywo przed powietrzem z Krakowa uchodzi,
Że i astrologowie: aza się to zgodzi,
Napisawszy tyle ksiąg o powietrzu rożnych,
Samym nie wiedzieć, ani przestrzedz nieostrożnych?
Wierzymy bez aspektow i bez gwiazd po prostu,        5
Że powietrze, gdy ludzi co dzień grzebą po stu.
Albo Krakow w tak ciężkiej ratujcie chorobie,
Wszak siostrami Mathesis z Mediciną sobie,
Albo w nim na dowod swej zostańcie nauki.
Aleć się, jako widzę, układacie w juki.        10



159. Mroz na Zielone Świątki, 29 Maii 1678. (F.)


Wtenczas, gdy nowym ludzi zagrzewając palem,
W ogniu Duch Święty z nieba wszedł do Jeruzalem,
Nas mroźny wiatr połnocnych tak przedymał duchow,
Że przyszło zapomnianych dobywać kożuchow.
Tam rożnymi języki mowią cuda Boże,        5
Tu ledwie zmarzła gęba jednym przerzec może.
Czy tylkoż w Jeruzalem masz Panie swych ludzi,
Że ich tam Duch Twoj grzeje, nas w Podgorzu studzi?



160. Do rosłego chłopa o jednym oku. (F.)


Nie wiem z jakiej mnie miary ludzie pysznym zową.
Że ich okiem przenosisz, przenosząc i głową.
Nie jednym tylko okiem, przeniósłbym obiema,
Lecz trudno, rzekszy prawdę, kiedy ich kto nie ma.



161. Do pana Gomolińskiego. (F.)


Gomołyś po przezwisku, lecz z tak rzeźwą damą
Żeniąc się, patrzaj, żebyś nie był rzeczą samą.



162. Rozum na złe obrocony. (D.)


Oczywista ślepota i szatańskie czary:
Co miał rozum naturze przybierać kantary,