Temu osmy krzyż minął, ta siodmego siąga,
Kogoż wszeteczna miłość w jarzmo swe nie wprząga?
Tak długi wiek Wenery jeszcze nie wyziębi, 5
Prowadzi dyabłu w poczcie śmierć parę gołębi.
Święto było. Żem wczora wilją odpościł,
Radbym wczas konie wyprzągł. Aż obaczę kościoł.
Musi tam być i karczma. Tak jednym zawodem,
Ducha z ciałem popasę. Poślę chłopca przodem,
Żeby, nim się ofiara dokończy nabożna, 5
Na stole mnie pieczenia czekała podrożna.
Ledwie, żem się przed ciżbą smentarza docisnął,
Kościoła nie podobna, choćbyś jabłkiem cisnął,
Nie spadłoby na ziemię przed tak[2] gęstym ludem.
Księży ćma, żem się wielkim zapominał cudem. 10
Stanę, przypatrnjąc[3] się, niedaleko szkoły.
Aż bies, nie wszyscy księża, bo żydow na poły.
Dnszkożby[4] dostać ławki w kościele kawałka.
Coż to tu? Rzymski odpust, żydowska gorzałka,
Powie mi jeden dziadek nabożny z żałobą. 15
A dla Boga, pomyślę, zgodziż się to z sobą?
Minęło lat sześćdziesiąt. Coż ci babko potym,
Stare kości kanaczyć i obciążać złotem?
Bo najchropawszej skórze, niźli wszytkie brzosty,
Choć piękne perły, właśnie pojątrzone krosty.
Ogon się też za tobą włoczy, proch ze smrodem 5
Na poły zostawiając po sobie odwodem.
O mizernaż tego jest kondycya świata,
Jako złoczyńca w tnrmie[5] czeka po się kata,