Szlachcic jeden po włosku chodzący w peruce,
Siła prawił i o swej upewniał nauce.
Słuchają wszyscy, aż ktoś: Nie wierzcie mu, powie,
Język z włosami w jednej nie zgadza się głowie
A serce w piersiach, rzeczą byłoby to nową, 5
Ma się zgodzić w złodziejskiej koopercie z głową.
Strzyże włosy, z którymi rodziła go matka,
Żeby łżąc nie czuł na łbie przeciw sobie świadka.
Coż rozumiesz, gdyby mógł niewstydliwe oko
Odmienić? Pewnieby go nie cenił wysoko. 10
Ale łacniej z wisielca włos u kata kupić,
Swoj ostrzyc nożycami, niż oczy wyłupić.
Z ktoregoś jednak miejsca tej dostał czupryny,
Tam niech oczy i z głową mają przenosiny.
Nic nad tego nie może słuszniej dźwigać socha, 15
Kto poł psa, poł kozy, poł Polaka, poł Włocha.
Sfinksby nie zgadła, jako z jednejże peruki,
Czworgiem oczu nakarmić gawrony i kruki.
Niezwyczajna i rzecz la zdała rai się nowa,
Kiedy mię na wesele proszono do Cchowa.
Miasto puste, kogoż tam, myślę sobie, zwabią,
Gdzie młyn w ratuszu, dyabeł na zamku burgrabią.
Zwada pewna i żadnej nie będzie wygody, 5
Kędy zamek bez dachu, kędy młyn bez wody.
W kilka dni, jadąc z Sącza, potykam się z bracią,
Którzy jedną siedzieli za stołem połacią,
Ten w łeb, ten w pysk, ten w rękę, ten ranny w poł grzbietu:
A waszmość z obozu, czy nie z Cchowskiego bankietu. 10
Dokądże? Protestować jedziem się do grodu,
A pan młody do łaźnie szedł miasto wywodu.
Golić się? pytam znowu. Odpowiedzą, goić.
Wszakem ja rzekł, że tam ma burgrabia co zbroić.