Strona:PL Wacław Potocki - Ogród fraszek T1.djvu/366

Ta strona została przepisana.
177. Ateusz.


Bezbożnemu krolowi, w pogańskim kościele,
Tablic z woty przyjaciel pokazawszy wiele:
Mówże teraz, że nie masz bogów w niebie, prawi.
Ktoż tych z chorob, kto z rożnych przypadków wybawi?
Gdyby tych malowano, co pospołu z woty,        5
Odpowie mu ateusz, stracili żywoty,
Nie kościoł, pełne miasto widziałbyś w godzinie
Tabliczek; takich więcej, niżli żyje, ginie.



178. Do konfidenta.


Mając z tobą, bracie moj, przyjaźń od lat wiela,
Nie chciałem się, proszony, wymawiać z wesela,
Gdzie, rzekszy słowo, czekam, że na przenosiny
Jechać mi każesz, aż ty zapraszasz na krzciny.
Ledaco ludzie plotą, choć też drudzy zgadną:        5
Ty wolisz skołozrywą, niżli zimostradną.



179. Wszytko chodzi do koła. (P.)


Panną wiosnę kwitnącą, lato, że już rodzi,
Matką, jesień się nazwać gospodynią godzi,
Bo siła pracy, siła roboty podyjmie,
Żeby zostawszy babą, miała co jeść zimie.
Wiosna z kwiatkiem, lato się prezentuje z kłosem,        5
Okrzętna jesień z ziarnem, z siwym zima włosem.
Na złotowełnym capie, macoszynej zrzędzie
Unosząc siostrę Fryksus, w morzu jej pozbędzie;
Przeszło lat pięć tysięcy, jako ten świat stanie,
Słońce wiosnę, przez morze, pławi na baranie;        10
Nośniejszy niż okręty, niż wszytkie koraby;
Nie tylko, że nie spadnie, ale panna z baby;
W koło przeciwne rzeczy, jako chodzi słońce:
Zawsze troska wesela opanuje końce,
Zawsze wesele troski; po uciesze smutki,        15
Po płaczu śmiech zwyczajnie, po wioli dudki.