Ale nie chciał powiedzieć o czym, choć go pyta,
Aż jeden: Słyszałem ja: Ty kpie, nie depc żyta.
Tam, kędy wprzód, nim przez nię wożą się na promie,
Spadszy Ropa z Bieszczadu krzywe brzegi łomie,
Zamek stoi w tak ciasnym i w kącie tak skrytym,
Prędzej, niż nalezionym, może być dobytym,
Szymbark zową; wieś przy nim, gonty, deski, huty 5
I kamień, możeli być do młyna wykuty.
Inszej niema intraty, więc, gdy się oń zgodzić
Bracia nie mogą, przyszło koło kupca chodzić.
Że też, między inszymi, objechawszy wielu,
Chcą mnie mieć panem w lesie owego kasztelu. 10
Prezentują mi sklence i z huty kieliszki,
Piwo i chleb owsiany, kury zjadły liszki.
Na coż mi się przyda szkło i toczone czary,
Pytam o kopy: oni mury, a Tatary.
Wątpię, żeby tu z Krymu po gonty się wlekli; 15
Gorsza, że kogoś zbójcy dziś tydzień upiekli.
Wolę ja być w kajdanach, niżeli na rożnie.
A owi: Niewczym trzeba mieszkać tu ostrożnie,
Jako szlachcic powinien muszkietami kołki,
Bramę podufałymi osadzić pachołki; 20
W domu rzeczy nic a sług kilkunastu chować,
Możesz na obie uszy bezpiecznie nocować;
Jeśli zawsze bandolet przy talerzu leży,
W nocy się nikt nie wkradnie, we dnie nie ubieży,
Konie lecie i zimie na stajni i stado. 25
A gospodarstwo, rzekę, jednemu być rado,
Albo w pałacu mieszkać, albo w roli gmerać,
Przydam, i jako z dupla wiewiórka wyzierać.
Kto się rodzi do czego, w ulicy czy w rynku
Niech mieszka; i ja wolę w drewnianym budynku, 30
Bez sług, strzelby, pachołkow, co większa bez strachu,
Ani, jak groch na bębnie siedząc na szylwachu,