Wżdy, rzekę, ta kość z boku wyjęta przez skorę;
Zostało jej co, czemuż w głowie czyni dziurę,
Nie ze spodku? Jeśli mąż nie radzi tu sobie, 5
Niechaj tej cerulika nie wzywa chorobie.
Siłu doktorow, siłu cyrulikow rzeżą
Podobne kości w głowę, wżdy im nie zabieżą.
To przecie antidotem mają ludzie pewnym:
Rzemieniem, albo twardym przycierać jej drewnem. 10
Jana Kochanowskiego, choć dobre i krzeczne,
Fraszki ktoś cenzorując, twierdzi, że wszeteczne,
Że tylko o miłości; choćby i tak, panie,
Nie wiecież, że to jedno miłość a kochanie?
Przezwisko temu winno, bo się tymże woskiem, 5
Pieczętuje Miłkowski w Polszcze z Kochanowskim.
Idąc przez izbę panna, mojej żony sługa,
Potknąwszy się na środku, padła jako długa;
Więc chcąc żartem okrasić on ustyrk tak srogi,
Porwawszy z ziemie, rzecze, że ma słabe nogi,
A ja: Nie wiem prawdziwie coby temu robić, 5
Jeśli jako u stołu, toby je zagłobić.
Co usłyszawszy żona: Proszę z tym swym klinem,
Nie racz się waszmość wmawiać tak ochotnie inym
Żartyć to, miła żono, już zbity wierzchołek,
Nie na klin, ledwie może przydać się na kołek; 10
Gdy go lata przerobią z dębowego w bzowy,
Ledwie się czasem zejdzie do dziury gotowej.
O sparze ani myśleć, bo ledwie biel minie,
Jako łyko się w kłodzie pod kijanią zwie.