Strona:PL Wacław Potocki - Ogród fraszek T2.djvu/129

Ta strona została przepisana.

Gdzie się obrocisz, śliczny prospekt wszędy,
Srać tylko a spać zgoła niemasz kędy.
Chybażby ztąd był Belveder wesoły,        5
Stanąwszy w oknie zadek widzieć goły.
Psi w nocy, ludzie budzą cię w południe:
Choć niewygodnie, ale mieszkasz cudnie.



132. Łysy.


Takci, rzekę, skarżąc się przed sąsiadem łysym,
Mizerna starość ludzka natury przepisem.
Drżą ręce, nogi, zęby lecą, oczy płyną;
Grozi ciała naszego chałupa ruiną.
Już zgnije, co godzina śmierć się o nię pyta.        5
Aż łysy: cudowna rzecz, choć dobrze poszyta;
U mnie choć bez poszycia gołe stoją zręby,
Żołądek zdrowy, nie drżą ręce, spełna zęby.



133. Macierzonka albo macierza duszka ziele.

Uwiła sobie dziewka
Drugi wiła z izopu,
Trzeci z macierzy duszki
Który skoro chłop zwietrzy,
I tak dla macierzanki
Daj że pokoj psi synu,
I z tatarskiego ziela,
Na to chłop niecnotliwy:
Kontentuję się trzema,
Wolę wieńce kupować,
Przestrzegam, dziewki w tkanki
Bo postrzegszy chłop głupi
Tylko łubek zostanie,


Wieniec z Bożego drzewka.
Chcąc się podobać chłopu.
Włożyła do poduszki,
Kradnie razem wszytkie trzy.
Traci dzieweczka wianki.        5
Uwijęć go z piołynu
Żeś nie czekał wesela.
Jeśli chcesz i z pokrzywy.
Niech cię żonę kto chce ma.
Niźli czepce pilnować.        10
Nie dajcie macierzanki,
Ze wszytkich cię obłupi,
Coć do nosa dostanie.



134. Na jednego plebana.


Chwalił się jeden pleban, że ma wielkie szczęście
Do dziewek, i dwie i trzy w rok potka zamężcie.