Niechaj się nikt nie myli, żeby tylko winem,
Abo więc trunkiem ludzie upijali inem:
Żadnym masłokiem, który dla szaleństwa piją,
Ani tak drwią gorzałką, jako opinią.
Małoż w miłości? mało ich szaleje w gniewie?
I rozpuszczony język sam, co gada, nie wie,
A czegoż nie rozumie o sobie? nie broi?
Pycha naprzód, kiedy kto głowę nią opoi,
Lub imaginacya mocno przedsięwzięta:
Ten chorobą, bywszy zdrów, ten się czartem pęta,
Prostak z mądrymi, chudy chce pachołek z pany
Równać, tego nie widząc, że kawi pijany.
Drugi się bojąc śmierci do gardła jej lezie,
Drugi omylony w swej wiesza się imprezie,
A cóż mówić o żalu i zbytniem frasunku?
Żaden z najmocniejszego tak nie bredzi trunku,
Kiedy i Bogu bluźni. Pod tąż kładę wiechą
Nagłą, a wielką serce pijane pociechą.
Drugi ledwie nadzieję, nie samę rzecz trzyma,
Nie wie, jako ma stąpić, i tak się odyma,
Tak się, przenosząc okiem równych swych, kokoszy,
Często skutek nadzieją skołozrywą spłoszy.
Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T1.djvu/005
Ta strona została skorygowana.
Przypowieści.
Pijaństwo bez wina.