Tu łakomce, tu liczę nieuważne śmiałki:
Wszyscy bez wina, miodu drwią i bez gorzałki.
Ci już nie drwią, ale śpią sami, jako drzewa,
Których tu świecka swacha winem swym zalewa.
Cokolwiek drwią, co brydzą, żyjąc tu cieleśnie,
Nie na jawi: wszystko to drwią, i bredzą, we śnie.
Darmo się drą szczenięta, ale kiedy pocznie
Stary szczekać, gospodarz niechaj nieodwłocznie
Dokoła dom ogląda: abo wilka w szopie
Zastanie, abo złodziej komorę mu kopie.
Chciejcie słuchać starego, młodzi ludzie, dziada:
Za laty doświadczenie, za tym chodzi rada.
Dziś kto głośniej zawoła, kto się w słowa sadzi,
Choć młody, niewiadomy, przecięż lepiej radzi,
I starych — czegoż wino w gospodzie nie sprawi? —
Od publicznej funkcyej przy domu zostawi.
Każdy człek głowę, każda głowa swe ma zdanie,
Skąd w Rzeczachpospolitych wielkie zamieszanie;
Łacniej bowiem zegarek z starym zgodzić nowy,
Niż uporne przy swoim rozumieniu głowy.
Pycha tego przyczyną, że choć z jawną szkodą,
Wprzód racyami, potym rogami się bodą.
Cóż gdzie się o pieniądze cudze zgodzą zwajcy!
Bo nic niemasz trudnego złotej — mówią — szwajcy.
Lubo wadzą, lubo się zjednają panowie,
Trzeszczą ubogim kmieciom czupryny na głowie.