Może uciec przed trąbą żołnierz, może uledz,
Ale tu każdy w nosie swój nosi hamulec.
Że nie zaraz sodomskich gromów padną chmury,
Prawa Boże a czemuż depcemy natury,
Chce nam nic nie borguje ani czeka śmierci,
Ale w ciele cielesne wypłaca nam ćwierci?
Nie dość, że nam we wszytkim ujęła obroku,
Że w tym dziś zgrzybiał, w którym pierwej ssał człek roku;
Kto bowiem wejźry w regestr przed potopem stary,
Ledwie nas część dziesiąta dojdzie tamtej miary.
Uprzedzają, rodziców synowie do grobu,
Inakszego dziś trzeba pisania sposobu:
Nie synów, jako było, do ojców śmierć rącza,
Ale ojców, niestetyż, do synów przyłącza.
Insze kinąwszy, swoim dowodzę przykładem,
Gdym z ojca trojga dzieci ledwo został dziadem
Jednego wnuka, kto wie, i tego przede mną
Jeśli nie weźmie sroga śmierć w przepaść podziemną.
Siedmdziesiąt lat ociec żyw pod serdeczną raną,
We dwudziestu dwu zdrowe dzieci żyć przestaną.
Kiedy się dwaj sąsiedzi przez trzeciego wadzą,
Do wojny go, choć o niej nie myśli, wprowadzą;
Oba proszą o pomoc, a niemasz sposobu,
Chyba pojednać, żeby posiłkować obu;
Choćbyś na obie stronie chciał uderzyć płazem,
Żebyś dwu nie miał na się nieprzyjaciół razem,