Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T1.djvu/023

Ta strona została przepisana.

Dopieroż o dzisiejszych rzec to mogę szczerze:
Nie łowią, ale ronią swoje własne pierze.


Ośli cień.

Bronił obwinionego w pewnym trybunale
Wielki on krasomowca, Demostenes; ale,
Kiedy go nie słuchają, ten szepce, ów drzymie,
Wielce się ucieszycie — zawoła — jeśli mie
Choć krótko posłuchacie. Tak skoro ich ruszy,
Że wszyscy oczy, wszyscy wyciągną nań uszy,
Nie gadają, nie drzymią, chcąc go słuchać, a ten:
Najął — rzecze — ktoś osła z Krotonu do Aten,
Żeby mu króbkę[1] zaniósł na jarmark z towarem;
Nastąpiło południe w drodze z słońcem jarem;
Drzewa niemasz, któreby było odpocznieniem,
Więc osła postawiwszy: siadł pod jego cieniem.
Broni najmit, mając tę racyą po sobie:
Osłam ja, bracie, najął, nie cień ośli tobie.
Po długich tedy swarach, co się trafia części,
Gdy nie mają sędziego, przyszło im do pięści.
To rzekszy, Demostenes nie chce dłużej siedzieć.
Proszą ci, żeby mogli koniec bajki wiedzieć.
Więc wam o cieniu oślim miło słuchać — rzecze —
A tam śpicie, o zdrowie kędy chodzi człecze?
Dopowiem, kiedy niż sąd, wolicie zabawę,
Jednak wprzód skończcie, proszę, przedsięwziętą sprawę.
Naszym dzisia patronom służy ta przestroga,
U których żart i leda bajka tak jest droga:
Żeby się tylko mogli z swym konceptem chlubić,
Wolą sprawę, niżli żart, ile kształtny, zgubić.


  1. Krupkę.