Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T1.djvu/033

Ta strona została przepisana.

Za małą okazyą, choć o głupie słowo,
Choć tego nie wspomina, mści się jej surowo;
Abo też, nie mogąc kto swej urazy jawnie
Pomścić, choćby mógł, ale nie słusznie, nie prawnie
Inszą założy winę. Widziałem kalwina,
Że mu na jego polu krzyż Bożego Syna
Kmieć postawił, nie mogszy o to bić powrozem,
Zbił, że złym do nawozu chłop przyjechał wozem.
Kiedy szczerze przepraszał i grzechu się kajał,
Odpuścił Semejowi Dawid, że mu łajał.
Odpuścił, lecz nie z serca, choć tak cnotą świecił,
Bowiem synowi pomstę po swej śmierci zlecieł
I kazał go Salamon o to zabić srodze,
Że czy przeskoczył potok, czy przebrnął na drodze.
W cóż twa, przez imię Boże, przysięga Dawidzie?
Rzadko się i dziś zgodzi serce z usty w żydzie.
Większa u pogańskiego łaskawość cesarza,
Gdy tron osiadszy, widzi swego adwe[r]sarza,
Co mu zawsze dokuczał: Evasisti — rzecze,
Po polsku się wykłada: przepłynąłeś człecze,
Bo już temu, co pisze powszechne mandaty,
Nie godzi się, choćby mógł, mścić przeszłej prywaty;
Uprzedził przepros, widząc, kiedy się on miesza,
Ochotnie go, w czym się czuł nieborak, rozgrzesza.
Nie odpuszcza, ale ten grzech grzechem popycha,
Kto, odpuściwszy usty, sercem pomstę dycha.
Dla Bogali to czyni, co myśl jego widzi,
To z niego; dla siebieli, to sam z siebie szydzi.
Bóg ci z siebie żartować, jako mówi, nie da,
Lecz takimże odpustem zdrajcom odpowieda,