Tak świętych jako świeckich dziei pełno w głowie:
Kto czego potrzebuje, wszytkiego się dowie.
Z rozumnym podufale, z pobożnym nabożnie,
Z głupim, pysznym zdaleka chodzi i ostrożnie.
O honory nie stara, bogactwa nie żąda,
Na świat się i na mody nowe nie ogląda.
Przeto nieprzyjaciela, choć się go nie boi,
Nie ma, ludzkiej przyjaźni, niewinności swoi
Ufając. Z nikiem nie chce zachodzić w paragon.
Dosyć mu, na ojczystej roli orząc zagon,
Szlachcicem być, z wielmożnym nie równając panem,
Jeść wedle przypowieści z pieprzem i z szafranem.
Króla zna, wojnę służył, ogień na kominie,
Jednaka fantazya w domu i w gościnie;
W żalach go i w pociechach fortuna wyćwiczy,
Przeto żalów nie boi, pociech mało życzy,
Ponieważ nie ma żadnej ten Świat bez bojaźni,
Nie cieszy nimi ludzi, ale raczy draźni.
Wie, jako przyjaciela w domu swym zabawić,
Wie, jako importuna uczciwie wyprawić;
Stąd swoboda umysłu, stąd zawsze wesoły,
Z ludźmi żyjąc, krom strachu czeka po się gołej.
Rzekłbym, że wszytkim wszytko jedna rzecz przeszkadza:
Że pieniędzy nie mając. ludziom nie wygadza.
A te wszytkie przymioty dziś bez soli jajem,
Jeśli nie dasz pieniędzy z świętym Mikołajem.
Niechżeby się już ludzie wadzili o ziemię,
O grunty, które orzą, rzucając w nie siemię,