Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T1.djvu/041

Ta strona została przepisana.

Tablicach; nie dziw, że je na pamięć umieli;
Na dwudziestu, czegoby Jordan ani Tyber
Nie dopuścieł, praw polskich nie spisałby liber.
A sędzie? ludzie młodzi, których teraz żniwo,
Skąd ją począć, gdzie skończyć, nie wiedzą, jak żywo.
Przepadła sprawiedliwość, zgasła prawda przy niej:
Kto smaruje, ten jedzie, mając tłuste w skrzyni.


Za pieniądzmi wszytko.

Chwali bogaty złoto, ubogi je chydzi,
Z ową liszą łyczkoć też było, ale brydzi.
Ni na czym inszym ludzie nie trawią żywota,
Tylko żeby nazbierać pieniędzy i złota.
Na to pługi, rzemiosła obracają na to,
Mizernie żyją, żeby umierać bogato.
Na to wszelkie nauki, handle niech się kręcą,
Jako chcą, prawda prawdą, na to się i święcą,
Żeby tę, gdyż poeci pieniądze tak zową,
Posadzili w szkatułach wszechmoceną królową,
Która i na szlachectwa przywileje pisze,
I w senatorskie krzesła sadza tu hołysze.
Ta głupiego rozumnym, błazna mądrym czyni,
Dla tego nie królowa, lecz ziemska bogini.
Czego największy ziemski monarcha nie sprawi,
I w rodzie i w urodzie natury poprawi.
Woli drugi, żeby go nazwano mataczem,
Złym, niepobożnym człekiem, byle i bogaczem.
Nie pyta się gospodarz, mając gościa doma,
Czy grzeczny, czy uczony, tylko o to, co ma,
Możeli mu wzajemnie ochotę zawdzięczyć.
Nie pyta ociec, córkę chcąc komu zaręczyć,