Niesprawiedliwym, abo jego sukcesorem
Musi być ten, co nagłym bogacieje zbiorem:
Pewnie co komu wydarł, abo skarb wywróżył.
Tak prędko nie dorobił nikt, ani dosłużył.
Ukradł, abo oszukał; cnoty i sumnienia
Uchylił z duszną szkodą dla dobrego mienia.
Mająż siła sposobów, siła inszych kształtów
Uczciwych krom kradzieży ludzie i krom gwałtów
Do spanoszenia ciała, boć wydzierstwa jawne,
Opieki, po nich lichwy i wykręty prawne,
Nie doszedszy czwartego ręku sukcesora,
Jako przy orlim w pudle gęsie giną piora.
Niejeden tak nieszczyrze prostakowi radzieł,
Żeby go z substancyej swą radą wysadzieł.
Żeby, nagnawszy, jako wróbla do więcierza,
W trudne prawne terminy, w cieśni oskubł z pierza.
Gorszy od rozbójnika i złodzieja. Coż tu
Rzeką, którzy młokosów przywodzą do kosztu,
Pożyczając ryczałtem, borgując ruchome
W trójnasób rzeczy drożej? Kradziestwo widome.
Ślepi, że śmierć już we drzwiach, ledwie odziedziczą
Cudze dobro, stawi ich na sąd ze zdobyczą,
Jako złodziejów z licem, nie szukając świadka;
I gdzie do ostatniego nie oddadzą płatka,
Nie wyńdą; z tych piór naprzód, którymi się puszą,
Odarszy, lichą w turmie okryje łoktuszą.