Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 027.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie ku upudrowanej damie, której nieruchoma twarz zdawała się wyrażać szyderskie współczucie.
Emilian, przeciw zwyczajowi, nie dodał nic do słów żony; może myślał o czem innem.
Obiad upływał w milczeniu, jak zawsze, młoda dziewczyna jednak nie mogła spokojnie usiedzieć na miejscu dnia tego. Myśl jej była zajęta ważnym problematem. Kto był ten nieznajomy, stojący na wystawie? zkąd przybył? gdzie się podział? Z powierzchowności wyglądał na kogoś należącego do towarzystwa szwagra; cóż znaczyła jednak w takim razie nieobecność jego przy obiedzie? Wprawdzie mogła zapytać Emiliana, ale nie pomyślała o tem nawet; byłaby wolała umrzeć, niż zwrócić jego uwagę na tę okoliczność, lub narazić się na jakibądź żarcik z jego strony.
Po obiedzie podano kawę na wystawie, a gdy nie było nikogo obcego, hrabia wypijał od razu swoją filiżankę i odchodził do swego apartamentu; siostry wówczas zostawały same. Aurelia wzięła zwykłą robotę, jakiś dywan, przeznaczony do kościoła, zaczęty przed laty i daleki bardzo od ukończenia, i machinalnie zaczęła przesuwać igłą kolorowe włóczki z takim samym spokojem i powagą, jak gdyby spełniała najważniejszy obowiązek.
Natalia usiadła naprzeciwko niej, zwrócona ku drzwiom wchodowym, a przed jej niezmordowaną wyobraźnią zarysowała się postać, widziana w tem miejscu przed kilku godzinami. I znowu skroń jej spoczęła na ręku, a tajemnicze sylfy marzenia otoczyły ją zaczarowanem kołem.
Pięknie jej było w tej zaniedbanej postawie, z uśmiechem nadziei na wpół przymkniętych ustach, z tą wiarą w przyszłość, co zdawała się opromieniać jej czoło cichym majestatem niewinności i wdzięku. Nie wiedziała sama, jak długo była tak nieruchoma, gdy uczuła ów rodzaj niewytłómaczonego niepokoju, jaki sprawia wzrok ludzki silnie utkwiony. Podniosła oczy. Rzeczywiście od