Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 060.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem Aurelia z Natalią kierowały się ku pałacowej wystawie. Księżniczka przeczuwała coś stanowczego w postawie siostry i w głębi ducha oburzała się z góry na to, co miała usłyszeć, gotując się odeprzeć stanowczo rady i rozkazy.
Hrabina w milczeniu przeszła przez salon i dopiero w swoim gabinecie usiadła na fotelu, wskazując siostrze miejsce obok siebie. Na twarzy jej nie znać było żadnego żywszego uczucia, tylko nieokreślone znużenie, piętnujące jej postać całą, odbijało się teraz wyraźnie w ociężałych powiekach, w mdłem spojrzeniu, w ruchu rąk, które zwieszały się na kolana z rodzajem bezsilności.
— Natalko! — wyrzekła, usiłując daremnie ożywić brzmienie głosu.
Dziewczyna milczała, tylko zwróciła na nią wzrok, w którym paliły się tysiące sprzecznych uczuć.
— Natalko! — powtórzyła hrabina po chwili przerwy, widocznie oczekując odpowiedzi na tę dwukrotną interpelacyę, a nie odbierając jej, mówiła dalej:
— Chciałam właśnie z tobą pomówić.
— Ze mną? — powtórzyła Natalia z udanem zdziwieniem.
— Z tobą. A najprzód powiedz mi, czy zwróciłaś uwagę na hrabiego Leopolda?
— Nie — odparła sucho Natalia.
Odpowiedź ta drasnęła hrabinę, jak ton fałszywy.
— Dziwi mię to bardzo — mówiła dalej. Skarżyłaś się niedawno na samotność, co cię otacza, a skoro mamy gościa, odsuwasz się, jakby naumyślnie.
— Nie wiedziałam, iż powinnam przypatrywać się ze szczególną uwagą młodym ludziom, przeciwnie, uczono mię zawsze, iż to jest dla panny rzeczą nieprzyzwoitą.
— Są wyjątki, Natalio.
— Należało mię o tem uprzedzić.
— Hrabia Leopold jest człowiekiem nadzwyczaj światowym, rozumnym, dystyngowanym; czy nie spostrzegłaś tego?