Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 063.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wic przeminął niepowrotnie, jeśli istniał kiedykolwiek. Zaczynam posądzać Drylską, iż ona to przewraca ci w głowie.
— Drylska! o, zaręczam ci, iż ona myśli tylko o różańcu i obiedzie.
Hrabina nie raczyła zwrócić uwagi na tę przerwę, i mówiła dalej:
— W każdym razie są to jakieś mieszczańskie idee, które nie wiem zkąd mogły dostać się do ciebie. W naszym świecie nikt się nie kocha według twego pięknego wyrażenia.
— A dlaczegoż powiedziałaś mi, że hrabia Leopold mię kocha?
Aurelia znowu wzruszyła ramionami, wcale niezbita z tropu zbyt logicznemi uwagami siostry.
— Nadajesz wyrazom znaczenie, którego dla mnie nie mają — rzekła spokojnie. Bezwątpienia hrabia Leopold ma dla ciebie ten rodzaj szacunku i przywiązania, zupełnie wystarczający, aby nadać ci swoje nazwisko, powierzyć ci przyszłość swojego domu i uczynić cię uczestniczką świetnego życia, jakie prowadzi w pierwszych stolicach europejskich.
— Jakżeż on może mieć dla mnie szacunek, nie znając mię wcale?
— Zna nazwisko, jakie nosisz, zasady, w jakich byłaś wychowaną, i jest tak szlachetny, że mu to wystarcza — odparła starsza siostra.
Natalia umilkła. W mowie Aurelii wiele rzeczy zwróciło jej uwagę; nie rozumiała wprawdzie wszystkiego dokładnie, ale nawykła do tradycyi rodowych, nie śmiała zaprzeczyć. Mimowolnie też myśl jej zatrzymała się na przyszłości, jaką jej obiecywano, olśniona nadzieją świata, którego tak gorąco pożądała. Wprawdzie marzyła go innym, jednak w chwili zamknięcia przed sobą tych podwoi, które otwierały się ku niemu, zawahała się. Siostra