Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 075.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzony wypadek był umyślnem zrządzeniem Opatrzności, ażeby porozumiały się dwa serca dla siebie stworzone. Patrzała więc, gdy zagłębiając się w cieniste alee, dążył zapewne śladem wczorajszej przechadzki, i nie ruszała się z miejsca; myśl jej biegła za nim, jakby chciała powiedzieć mu tysiące rzeczy tajemniczych, nieznanych.
Poezye jego dosięgły swego przeznaczenia, trafiły tam, gdzie były posłane, po cóż ich szukał daremnie? Czemuż ona nie miała na swoje usługi niewidzialnego sylfa, coby mu to poszepnął do ucha?
Zaledwie ta niebaczna myśl zrodziła się w jej głowie, ujrzała Romualda, wracającego z próżnej wycieczki. Zguba błękitnej książeczki wprawiała go w widoczny niepokój; szedł zniechęconym krokiem i spoglądał w około jak człowiek, co straciwszy jakąś nadzieję, napróżno zapytuje siebie, jak ma teraz postąpić? Błędny wzrok jego padł na otwarte okno Natalii. Wówczas ona zerwała się z miejsca i podnosząc nad głową błękitną księżeczkę, pokazała mu ją wdzięcznym ruchem.
Nauczyciel stanął jak wryty, nie rozumiejąc dobrze, co to miało znaczyć, nie śmiejąc wierzyć własnym oczom, ani wyrazowi twarzy księżniczki, zdawał się oczekiwać, aż powróci mu zgubę, ale ona przycisnęła ją do piersi i ukryła się zarumieniona w głąb pokoju.
Teraz dopiero uczuła, iż uczyniła krok stanowczy, nieobrachowany w następstwa; dała niejako prawo nad sobą Romualdowi Kalinie, niebaczna na dzielące ich zapory, na świat, a przedewszystkiem na położenie, w jakiem się obecnie znajdowała, będąc prawie narzeczoną hrabiego Leopolda.
Niestety! od kilku godzin najzupełniej zapomniała o jego istnieniu, o tem, że siostra odkryła przed nią zamiary jego, a ona upoważniła je swojem wczorajszem postępowaniem. Położenie jej było i tak dość trudne, bez tego powikłania, które sama spowodowała, łącząc w pe-