Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 085.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

teraz pozwól mi być szczęśliwą. Chciałabym oprzeć głowę na twojej piersi i spłakać wszystkie łzy dawne, wszystkie dawne bole, aby nie wnieść ich do naszego raju.
— Albożeś cierpiała kiedy? ty Natalio? ty dziecię szczęścia i przepychu?
Wstrząsnęła czołem z nieujętym wyrazem, z uśmiechem, w którym tęsknoty przeszłości mięszały się z rozkoszą obecnej chwili.
— Nie posiadałam ani jednego serca, na którembym zapłakać mogła.
— Byłaś sierotą, jak ja, dlatego mię zrozumiałaś.
— W takim razie błogosławię sieroctwo moje i wszystkie bole minione, jeśli one uczyniły mię do ciebie podobną. Ale teraz ty musisz mię kochać bardzo, bardzo, za wszystkich tych, co mię nie kochali.
— Natalio, czyż wątpisz?
— Nie, ja nie wątpię, jam pewna, wiem, że mogę rachować na ciebie, w każdej chwili na śmierć i życie.
— Na śmierć i życie! — powtórzył z przekonaniem.
— Więc nie mówmy więcej o tem, co będzie. Starczy jeszcze na to czasu.
Nie sprzeciwiał jej się, a co prawda, nie wiedział dobrze, do czego zmierzała i nie śmiał o to zapytać. Nie odgadł w zupełności czystego ducha Natalii. Czy chciała być dla niego tylko Beatryczą, gwiazdą niedościgłą, czy też ziemską towarzyszką życia? Jedno i drugie gotów był przyjąć z wdzięcznością; drugie wprawdzie dogadzało więcej jego miłości własnej, przecież gdyby miał poprzestać na pierwszem, z pewnością nie umarłby z rozpaczy.
W pałacu mówiono głośno o hrabi Leopoldzie, domyślano się, iż wkrótce księżniczka zostanie jego żoną, a echa te dolatywały nawet do skromnego nauczyciela. Zresztą on sam z okien swoich mógł widzieć Natalię, przechadzającą się z nim i rozmawiającą poufale. Wszystko to mogło nasuwać mu rozmaite tłómaczenia jej postępowania.