Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 096.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— No i cóż? — zapytał wówczas gospodarz domu.
Młody hrabia uśmiechnął się z pewnym przymusom.
— To, że najdalej jutro wypada mi wyjechać; księżniczka Natalia odmówiła mi swojej ręki.
— Jak to? to być nie może! — zawołali jednozgodnie Emilian i jego żona.
— Niestety! jest to dla mnie smutna rzeczywistość — odparł spokojnie Leopold.
— Nie musiałeś jej dobrze zrozumieć — zauważył gospodarz domu — młode panny są czasem tak nieśmiałe w podobnej materyi.
— Przeciwnie, księżniczka nie wydała mi się wcale nieśmiałą, i zaręczam ci, tłómaczy się aż nadto jasno.
Mąż i żona spojrzeli po sobie z nietajonem zdziwieniem.
— To chyba jakieś nieporozumienie — zawołał Emilian. Aurelio, czy mogłaś podejrzewać to, co się stało?
Hrabina wzruszyła ramionami z wyrazem, świadczącym aż nadto o najzupełniejszej nieświadomości w tym względzie.
— To rzecz niesłychana! Trzeba jej zapytać, trzeba wytłómaczyć — mówił Emilian.
— Gdzież ona jest teraz? — spytała Aurelia.
Gotowa była spełnić od razu radę mężowską, ale Leopold oparł się temu.
— Przepraszam — rzekł z pewną stanowczością — rzecz ta do mnie jednego należy. Spytałem księżniczki otwarcie, czy chce zostać moją żoną? Ona równie otwartą dała mi odmowę, iż rzeczy powinne tak pozostać. Wdzięczen jej jestem poniekąd za tę szczerość; nie życzę sobie mieć żony, coby idąc za mnie, czuła się godną pożałowania ofiarą, jak nie sądzę, aby książę Staromirski chciał odgrywać rolę Jeftego; zdaje mi się więc, iż najlepiej uczynię, żegnając jutro wasz dom gościnny, oraz okrutną księżniczkę Natalię, i jadąc szukać łaskawszych bogów.