Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niu dla takich rzeczy poświęcają wszystko, nawet najdroższe uczucia.
Hrabina zrozumiała doskonale doniosłość tej odpowiedzi, bo blade jej wargi zadrżały, milczała jednak.
— Dlatego też — mówił Emilian — nie zwracając uwagi na te objawy wzruszenia — zechciej wybadać siostrę, a jeśli tego nie potrafisz, rozciągnij nad nią i nad Drylską baczną uwagę; nie życzę sobie bowiem wcale, aby któregoś pięknego poranku księżniczka Staromirska została panią poczthalterową lub doktorową, i obdarzyła mię tego rodzaju szwagrem.
— Co za myśl! — zawołała z niekłamanem oburzeniem hrabina.
— Czy doprawdy myśl ta zdaje ci się tak bardzo dziwaczną? — spytał Emilian z przyciskiem. Prawda, zazwyczaj księżniczki Staromirskie tak dalece się nie zapominają; jeśli darzą plebejuszów swą miłością, to rękę zachowują dla równych sobie. Ale Natalia odmówiła Leopoldowi, to daje do myślenia. Wreszcie wszystko doskonali się na świecie; od czegoż byłby postęp?
— Miej raz litość nademną — rzekła hrabina, nie mogąc znieść dłużej jego sarkazmów.
— Litość! — zawołał — zkąd te tragiczne wykrzykniki? Przecie słyszałem przed kilku dniami, jak strofowałeś za nie siostrę. Przedewszystkiem mówmy spokojnie, Aurelio, jak przystoi ludziom dobrze wychowanym, ludziom, którzy się szanują.
— Uczynię jak każesz.
— Alboż wydaję jakie rozkazy? Doprawdy, wystawiasz mię jak tyrana z melodramatu. Sądzę, iż ciebie taksamo jak mnie ochodzi Natalia i jej przyszłość.
— Będę nad nią czuwała, chociaż prawdziwie nie widzę żadnego niebezpieczeństwa. Towarzystwo, jakie widujemy...
— Tu chodzi właśnie o ludzi, których się nie widuje, a w dzisiejszych czasach jest ich wszędzie pełno, jak