Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 125.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Miałam słuszność? — powtórzyła przerażona Aurelia, przypominając sobie cały szereg przypuszczeń, któremi nie podzieliła się z nauczycielką. Niech pani Drylska mówi wyraźnie.
— W ręku księżniczki znajdują się złe książki.
— A toż jakim sposobem? — spytała surowo hrabina — jakież to książki? któż ich dostarcza?
Te zbyt szczegółowe badania nie zmięszały wcale ochmistrzynię.
— Ja tego nie wiem, pani hrabino.
— To źle, pani Drylska powinna to wiedzieć.
— Śmiem zwrócić uwagę pani hrabiny, iż nie zawsze jestem z księżniczką, szczególniej też w ostatnim tygodniu odebrałam nawet wyraźny rozkaz zostawiania jej więcej swobody. Książkę mógł ktoś podsunąć nieznacznie, lub też księżniczka sama.
— Cóż to za książki?
— Właściwie, pani hrabino, widziałam jedną tylko, oprawną w błękitną morę, z brązowymi brzegami.
— Ale cóż to za książka?
— Przyznam się pani hrabinie, iż tego nie wiem.
— Więc jakimże sposobem pani Drylska wie, jak ona wygląda?
Nauczycielka odchrząknęła.
— Wczoraj powracałam do siebie, zastanawiając się nad uwagami, uczynionemi przez panią hrabinę. Przyznaję to, byłam mocno wzruszona, bo chociaż pełniłam gorliwie obowiązki na mnie włożone, wymawiałam sobie gorzko moją niewiadomość. Chciałam natychmiast pójść do księżniczki i w poufnej rozmowie starać się ją wybadać, ale drzwi jej były zamknięte. Ujrzawszy światło w pokoju, chciałam wejść. Księżniczka odpowiedziała mi z pewną niecierpliwością, iż chce spać. Przecież głos zdradzał raczej chęć pozbycia się mię, niż senność; to wzbudziło moje podejrzenie tak dalece, iż, sama nie wiedząc, co