Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 126.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

uczynić, zajrzałam przez dziurkę od klucza. Zdawało mi się, iż w tak wyjątkowych okolicznościach mogłam to uczynić.
Mówiąc to, spojrzała niespokojnie na Aurelię, chcąc się przekonać, jak ona ten krok hazardowny uważać będzie; ale Aurelia odparła spokojnie:
— Ma się rozumieć. Trzeba było tylko uważać, aby księżniczka nie domyśliła się tego, bo najprzód byłby to dla niej zły przykład, a potem mogłoby to nadwerężyć szacunek, jaki dla nauczycielki mieć powinna.
— Tak też zrobiłam, pani hrabino — zawołała uradowana Drylska tą niespodzianą pochwałą — i wówczas to ujrzałam w rękach księżniczki błękitną książeczkę, o której mówiłam.
— Trzeba ją było dostać — wyrzekła z niezwykłą żywością Aurelia.
— Myślałam nad tem właśnie noc całą, pani hrabino, gdy rano usłyszałam, jak księżniczka cicho otworzyła drzwi od mego pokoju; była ubrana jak do wyjścia.
— Sama? o tak niezwykłej porze? to niepodobna, pani Drylska.
— Niestety, pani hrabino, niepodobieństwo to się spełniło; księżniczka na palcach wysunęła się na kurytarz, a potem widziałam przez okno, jak wbiegła do parku.
— I czemuż pani Drylska jej nie zatrzymała?
— Chciałam to uczynić, pani hrabino, tylko pomyślałam sobie, iż była to szacowna sposobność przejrzenia według rozkazu pani hrabiny pokoju księżniczki i dostania owej tajemniczej książeczki.
— I cóż? — spytała Aurelia.
— Niestety, pani hrabino, to rzecz niepojęta: nie znalazłam nigdzie śladu błękitnej książeczki, księżniczka musiała ją mieć z sobą.
— Tak więc pani Drylska niczego się nie dowiedziała i puściła Natalię samą jedną do parku — wyrzekła Au-