Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 138.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

którzy na wszystko gotowi się odważyć; ale zbytnia konsekwentność nie jest zwykle udziałem człowieka, inaczej nie popełnialibyśmy nieustannie tysiąca błędów, tak łatwych do przewidzenia.
— Pan hrabia mię wezwał — wyrzekł dźwięcznym głosem Romuald, zniecierpliwiony milczeniem swego pryncypała.
— Tak jest, panie Kalina; chodzi tu nawet o rzecz dość ważną... dla pana.
— Dla mnie? — powtórzył zmięszany — mogęż zapytać, o co właściwie?
I owszem, właśnie dlatego kazałem prosić pana Kaliny.
Przez chwilę patrzał mu w oczy, ale nauczyciel pozostał niezbadany.
— Uważam — ciągnął dalej Emilian — iż dalszy pobyt pana Kaliny w Głogowie jest zupełnie bezpotrzebny i chciałem go o tem uprzedzić.
Wiadomość ta była tak nagła i objawiona, tak bez żadnej ogródki, iż usłyszawszy ją nauczyciel, skamieniał; po chwili jednak uczuł wyrządzoną sobie obrazę, czoło jego pobladło, źrenice zamigotały ogniem.
— Panie hrabio — rzekł — pragnąłbym usłyszeć, w czem nie dopełniłem przyjętych obowiązków?
— Zdaje mi się — odparł chłodno Emilian — iż nie mam żadnej przyczyny tłómaczyć się panu Kalinie z moich postępków; niech to będzie fantazya z mojej strony — dodał szyderczo — ale pan Kalina musisz natychmiast Głogów opuścić. Ma się rozumieć, roczną pensyę wypłacam bez sporu, bo zdaje mi się, iż taki był warunek naszej umowy; oto jest kwit do kasy, przygotowany przezemnie. Wydałem także rozkazy, aby konie jutro rano odwiozły go do K., najbliższej stacji kolei. Pozostaje mi więc tylko życzyć szczęśliwej drogi.